Wypad do Czarnowa zaliczony. Wioska po prawej stronie Wisły...a na drugim brzegu Solec Kujawski :) 90% trasy to przebijanie się przez Bydgoszcz a potem...jazda po krajowej "80" :/ Jednak wystarczy odbić ledwo 500m w las... i już widać zwykłą Polską wieś :) Naliczonych sarenek - tuzin :D
Ujście "jakiegoś" strumyka do Wisły. Pełno tam tego.
Trochę po Bydgoszczy... potem szybka ustawka i śmigamy z kolegą polnymi do Doliny Śmierci w Fordonie. Kupa czasu została do zachodu słońca to lecimy przez Fordon do Ostromecka. Siły i chęci są... to wracamy prawie, że analogiczną trasą. Ubrany na krótko strasznie marznę... mrozu może nie ma ale czuć jak od 19 spada temp. Fajnie było :)
Miała być szybka wycieczka po ostatniej kontuzji...a zrobił się istny offroad. Padać zaczęło już w Osowej Górze... i tak do końca. Jakieś 10km to jazda... polną drogą, po wodzie... tak sobie trasę wymyśliłem. Moją psychikę uratował kebab w Sośnie. Od Sępólna do końca to już istna ściana deszczu. Hardkor. Z bolącą jeszcze ręką, pełnym plecakiem, i brakiem przygotowania... to było głupie... naprawdę :P
Rekreacyjnie. Pogoda odpuściła to można było okolicę pozwiedzać. We dwójkę raźniej oczywiście :) Teren iście młodoglacjalny o którym tak namiętnie wspominałem na egzaminie :) Niestety moren obkaskich nie znaleziono... może następnym razem :)
Powietrze zapomniało dziś nasycić się tlenem. Wyczekiwany deszcz nie spadł. Jazda po drodze krajowej... to ciągła walka o swoje 4-litery. Liczba naliczonych wariatów drogowych: 5 (i jeszcze ja co krajówką pomyka). Pobił dziś rekord przejechanych km w ciągu dnia. Przyjemność z jazdy... zerowa. Satysfakcja... 100% jak najbardziej :)
"Powrót" do domu... ale tego prawdziwego... w znajome stromy. Na trasie już od 6:00. Po drodze 2 przerwy i o 9:15 melduje się w drzwiach. Skwar niemiłosierny...